Pan Jezus ustawicznie powraca do tego oto obrazu: pasterz prowadzący stado na stokach Palestyny, broniący je przed wilkami, wiodący na zielone pastwiska i niosący zbłąkaną owcę na swoich ramionach. Metaforę tę powierza apostołom, bowiem to oni mają być pasterzami, ci zaś przekazali ją swoim następcom - biskupom i kapłanom. Tak ma być do dnia dzisiejszego i dłużej... Ale czy jest? Kogo chcemy dzisiaj widzieć na czele wspólnoty wierzących, kościelnej wspólnoty, owczarni Chrystusowej? Odpowiedź na to pytanie trzeba uzależnić od pytania jeszcze bardziej pierwotnego: czy czujemy się owcami?
W dobie indywidualistycznych i liberalistycznych nastrojów, to zagadnienie może być rozwiązywane różnorako: poczynając od negatywnych konotacji pojęć „owca”, czy wręcz „baran”, a kończąc na wstręcie wobec sytuacji, kiedy ktoś przewodzi. Właśnie tak współcześnie rozkładają się akcenty. Można bowiem nakreślić przynajmniej trzy kręgi ustosunkowania się do pasterzowania w Kościele. Pierwszy, najbardziej odległy od jądra: nikt mnie nie będzie pouczał o tym co dobre i co złe, ani jak mam wierzyć; sam wybiorę to, co mi odpowiada. Drugi - polega na tym, że pasterz ma świadczyć usługi, w tym przypadku religijne, i winien to czynić perfekcyjnie, jak ekspedient w supermarkecie. Dokładnie tak: płacę i wymagam chrztu, bierzmowania, ślubu, pogrzebu...i co tam jeszcze. Winien być wtedy, kiedy przyjdę, bo jest w dystrybucji posług religijnych. Trzeci wreszcie krąg, o którym pisze się najmilej, to te owce, które znają pasterza, chcą go słuchać i iść za nim, bo wiedzą, że dobry pasterz zaprowadzi je na „zielone pastwiska” zbawienia, wspólnoty z Bogiem, z Chrystusem, Najwyższym Pasterzem.
Jest także i płaszczyzna pozioma, gdzie perspektywa wspólnoty kościelnej zawęża się do doczesności. W tej optyce pasterz ma być menagerem, liderem lub „preziem”. Takie są bowiem oczekiwania, że powinien dobrze administrować parafią, albo być człowiekiem, który poprowadzi do czysto doczesnych wyborów, lub wreszcie wszystko załatwi i ułatwi. Taki lokalny kacyk. Modele te mogą podlegać różnorodnym kombinacjom, w zależności od środowiska, w którym są realizowane. Ale czy takie były oczekiwania Dobrego Pasterza?
Dobry pasterz daje swoje życie za owce i daje je owcom, i bynajmniej nie chodzi tu o doczesne życie i ziemskie „zielone pastwiska”. Powiedziano kiedyś, że kapłan (pasterz) nie potępia się nigdy sam, lecz niestety ze wspólnotą, którą prowadzi, ale przede wszystkim nie zbawia się nigdy sam, lecz z owczarnią, której przewodzi. Od tego jest pasterzem.
Pomóż w rozwoju naszego portalu