Reklama

Polityka

Tylko jedna osmalona ściana

Niedziela Ogólnopolska 44/2012, str. 30-31

[ TEMATY ]

polityka

Smoleńsk

DOMINIK RÓŻAŃSKI

Antoni Macierewicz

Antoni Macierewicz

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

WIESŁAWA LEWANDOWSKA: - Jak Pan przyjmuje to płynące już niemal zewsząd - czasem także z bliskich Panu kręgów, z Kościoła - nawoływanie do wyciszenia sprawy katastrofy smoleńskiej, do zakończenia „smoleńskiej wojny polsko-polskiej”? Do zaprzestania tej „gry politycznej” z Panem w roli głównej?

POSEŁ ANTONI MACIEREWICZ: - Zastanawiam się, kto tę wojnę wywołał i kto ją podtrzymuje. Kto tu naprawdę prowadzi polityczną grę. Ale, oczywiście, przyjmuję i rozważam sugestie niektórych środowisk, które w imię wyższego dobra namawiają: No cóż, stało się, co się stało, nigdy nie zapomnimy o tym dramacie, ale...

-... dajmy już spokój w imię spokoju?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Przyznam, że na takie wezwanie nie zamierzam odpowiadać. Wyciszenie sprawy smoleńskiej niewiele tu da, przeciwnie - uczciwe wyjaśnienie tej tragedii jest konieczne. Bo nie da się spokoju i jakiejkolwiek współpracy budować na kłamstwie.

- Zwłaszcza współpracy i przyjaźni między narodami i społecznościami?

- Prawda o tragedii smoleńskiej nie jest wymierzona przeciwko jakiemukolwiek narodowi, jakiejkolwiek społeczności. Jest co najwyżej prawdą o niegodziwych działaniach poszczególnych osób czy też grup, jest prawdą o ich ciemnych interesach i o wymierzonych w Polskę dążeniach. Zdaję sobie sprawę z obecnych niekorzystnych trendów, zarówno cywilizacyjnych i moralnych, jak i państwowo-politycznych. I zastanawiam się, czy gdyby żył prezydent Lech Kaczyński, możliwe byłyby tak jawne działania zmierzające do zniszczenia cywilizacji chrześcijańskiej, kwestionowanie praw narodowych, pracowniczych, praw rodziny i praw ludzi wierzących. A może tragedia smoleńska była wręcz niezbędna do tego, by ten destrukcyjny proces mógł przebiegać w przyspieszonym tempie...?

- Mówi Pan o możliwości wielkiego spisku?!

- Ja tylko stawiam pytania, które każdy roztropny, odpowiedzialny człowiek powinien sobie zadać... Bo historia nie zna takiego dramatu - nigdy do tej pory nie zdarzyło się tak, by w jednym momencie zginęło tyle osób z elity narodu. Skala tego wydarzenia wymaga od nas spokoju, rozważnej reakcji, ale także głębokiej refleksji i odwagi. Moim zdaniem, wykazanie prawdy o tragedii smoleńskiej i pamięć o niej jest niezbędnym warunkiem do tego, byśmy mogli stanąć w obronie człowieczeństwa i chrześcijaństwa w sobie, w społeczeństwie i w społeczności międzynarodowej.

- Tyle że pielęgnowanie pamięci i poszukiwanie prawdy w obecnej rzeczywistości Polski i Europy to coraz trudniejsze zadania.

- Od początku miałem tego świadomość. A Jarosław Kaczyński, podejmując decyzję o powierzeniu mi tej „smoleńskiej” roli, też wiedział, że aby ją pełnić, potrzebne jest pewne doświadczenie oraz - przede wszystkim - determinacja i odporność.

- A Pan jest człowiekiem wyjątkowo odpornym?

- Mam pewną sumę wiedzy o mechanizmach politycznych i o mechanizmach działania służb specjalnych. Jest to więc odporność wynikająca z wiedzy o funkcjonowaniu służb specjalnych, ze znajomości metod działania tych często przestępczych grup i środowisk. Ale jak każdy człowiek miewam też momenty niepewności, strachu i zniechęcenia...

- Bo poszukiwania prawdy smoleńskiej komplikują się?

- Nie dlatego. Prawda o tej tragedii leży na wierzchu. Jest tylko pokryta warstwą kłamstwa. I właśnie to najbardziej przeraża. Jeżeli jednak odsuniemy na bok te wszystkie pseudointerpretacje i fałszywe informacje, pokrętne wyjaśnienia - to będzie ją widać jak na dłoni.

- Praca Zespołu Parlamentarnego to przede wszystkim ujawnianie kłamstwa?

- W dużej mierze tak, ale nie tylko. Oczywiście, przeprowadzamy różnorodne analizy polityczne, ale nasze działania koncentrują się przede wszystkim na rekonstrukcji przebiegu wydarzeń, zwłaszcza w ich aspekcie technicznym. Eksperci skupieni wokół Zespołu Parlamentarnego w Polsce i za granicą pracują w wyspecjalizowanych grupach, są w stałym kontakcie, dyskutują o wynikach swoich badań. Co pewien czas prezentujemy opinii publicznej cząstkowe efekty tych prac. Jednymi z ważniejszych okazały się ostatnio np. wyniki analizy dokumentacji fotograficznej oraz dostępnych opisów ciał ofiar. Na tej podstawie nasi lekarze próbują sformułować wstępne opinie na temat przyczyn katastrofy.

- Czy to możliwe na podstawie jednak dość skąpych materiałów dowodowych?

- Zespół ma dostęp do kilkudziesięciu fotografii, które w miarę dokładnie pokazują miejsce odnalezienia zwłok i ich stan. Są także „późniejsze” zdjęcia ciał ofiar, wykonane już w trakcie moskiewskich sekcji. Istnieją też dosyć szczegółowe opisy kilku sekcji przeprowadzonych w Polsce. Oczywiście, na tej podstawie nie można wysnuć ostatecznych wniosków, ale jest to istotny materiał, wymagający uwzględnienia w badaniach.

- Kilka dni temu zaszokowało nas opublikowanie w Internecie niezwykle drastycznych zdjęć ofiar katastrofy smoleńskiej, wykonanych zarówno na miejscu tragedii, jak i podczas sekcji zwłok. Czy Zespół już się tym zajął?

- Sprawa jest wstrząsająca z dwóch powodów. Po pierwsze - bo jest to barbarzyńska prowokacja, upokarzająca gra, która uderzyła nie tylko w rodziny ofiar, ale we wszystkich Polaków. Po drugie - te zdjęcia to przecież istotny materiał dowodowy. Z tego, co wiem, polska prokuratura nie dysponowała dotąd tymi zdjęciami, które w tajemniczych okolicznościach znalazły się w posiadaniu rosyjskich blogerów. A przecież nie są to fotografie amatorskie i musiały wypłynąć z rosyjskich urzędów. Nie doszłoby do tego skandalu, gdyby nie zaniechania polskiego rządu, gdyby polskie władze działały zgodnie z prawem, gdyby nie oddały całego śledztwa Rosjanom, nie pozostawiły wszystkich dowodów w rękach rosyjskich. Być może istnieją i inne materiały dowodowe, znane tylko rosyjskim śledczym, a nieznane polskiej prokuraturze...

- Zespół Parlamentarny prowadzi szczegółowe analizy zdjęć satelitarnych. Co z nich wynika?

- Wyniki tych analiz są niezwykle istotne dla opisu procesu rozpadu samolotu. Naliczyliśmy przynajmniej kilkadziesiąt drobnych elementów samolotu na obszarze kilkuset metrów przed głównym miejscem katastrofy. Kilkaset metrów od tego miejsca zidentyfikowano także przynajmniej cztery duże części samolotu o łącznej powierzchni blisko 4 m2.

- Badacze komisji MAK i Millera takimi „drobiazgami” się nie zajmowali?

- Nie zajmowali się niewygodnymi drobiazgami. A nawet je skrzętnie ukrywali i manipulowali faktami tak, by udowodnić „winę brzozy”. Od pewnego czasu mamy dostęp do części danych pochodzących ze skrzynki parametrów lotu (produkcji firmy ATM) - skrzynki szybkiego dostępu, która bardzo dokładnie referuje, jak funkcjonowały poszczególne mechanizmy samolotu. Wiemy, że taką analizę od ponad roku ma również prokuratura i prawdopodobnie miał ją też Zespół Millera. Z naszej analizy wynika, że z pewnością na kilkaset metrów przed upadkiem szczątków samolotu na ziemię nastąpiła awaria najpierw lewego, potem prawego silnika. Wydarzyło się coś, co sprawiło, że oba silniki uległy awarii, że zatrzymały się w trakcie lotu.

- Hipoteza dwóch wybuchów pozostaje w mocy?

- Tak. Nadal uważamy, że doszło do dwóch eksplozji. Mamy już najnowsze wyniki badań prof. Wiesława Biniendy. Jego analizy dotyczą nie tylko kwestii ewentualnego uderzenia samolotu w brzozę. Prof. Binienda, posługując się analogiczną metodą - tzw. metodą elementów skończonych - przeprowadził badania, które miały wyjaśnić, co by się stało, gdyby samolot tak - jak chce tego raport MAK i raport Millera - uderzył w ziemię w odwróconej pozycji.

- Co by się stało?

- Przy takim uderzeniu, o jakim mówią raporty MAK i Millera, samolot rozpadłby się co najwyżej na trzy części. Co najmniej jedna dziesiąta pasażerów miałaby szansę przeżycia, a salonka nie zostałaby rozerwana na strzępy. Niemożliwy byłby tak ogromny rozrzut drobnych kawałeczków, tak straszliwe zniszczenie samolotu i ciał ofiar katastrofy...

- Można powiedzieć, że osoby znajdujące się w salonce ucierpiały najmocniej?

- Tak. Najbardziej zdewastowaną częścią samolotu jest właśnie jedna z salonek. Została z niej tylko jedna osmalona ściana, prawa burta. Nic więcej. Nie ma podłogi, nie ma sufitu, lewej burty, nie ma krzeseł... Wszystko zostało wymiecione. Osoby, które tam się znajdowały - jeśli tak można powiedzieć - ucierpiały najbardziej... Analizujemy krok po kroku stan uszkodzenia ciał ofiar. Te badania są robione naprawdę kompleksowo i teza - już nie hipoteza - że doszło do eksplozji, została potwierdzona.

- Teraz można tylko zastanawiać się nad jej przyczynami?

- Wśród naszych ekspertów toczy się na ten temat dyskusja. Niektórzy sądzą np., że do eksplozji mogło dojść na skutek samozapłonu w wyniku uszkodzonej instalacji elektrycznej. Podkreślić trzeba, że każda z tego rodzaju analiz jest osobno badana przez jednego z najlepszych w Polsce specjalistów od eksplozji - anonimowo pracującego na rzecz Zespołu.

- Wiele nieporozumień narosło wokół moskiewskich sekcji zwłok. Gdy wyszła na jaw pomyłka z zamianą ciał, rodziny smoleńskie przeżyły szok. To się zawsze może zdarzyć - tłumaczyli rządowi urzędnicy.

Reklama

- Nasz Zespół był świadomy matactw strony rosyjskiej i zadziwiającej bierności strony polskiej. Dlaczego ukrywano fakt, że polscy prokuratorzy nie brali udziału w sekcji zwłok? Dlaczego nie dopuszczono do sekcji zwłok już w Polsce? Minister Jarosław Gowin, relacjonując na polecenie Sejmu działania Ministerstwa Sprawiedliwości, zapomniał poinformować, że jego poprzednik był w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 r. Jak donosi komunikat PAP, „szef resortu sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski spotkał się z prokuratorami z dwu państw i ustalił zasady współpracy”. Nasz Zespół dysponuje stenogramem ze spotkania prokuratorów polskich i rosyjskich, do którego doszło 10 kwietnia 2010 r. między godz. 23.00 a 1.00 dnia następnego. W pkt. 6. dokumentu z tego posiedzenia uwzględniono dopuszczenie polskich prokuratorów do sekcji zwłok, oględzin i do wszystkich dokumentów. Dlaczego więc nie było żadnego z polskich prokuratorów przy sekcji zwłok i przy oględzinach?

- Dlaczego?

- Można się dziś zastanawiać, kto zadecydował o tym, że Polacy nie uczestniczyli w sekcji zwłok, chociaż był to obowiązek prokuratury wynikający z KPK. To sprawa, którą trzeba rozwiązać, żeby uchylić domniemanie, iż mieliśmy do czynienia ze świadomym matactwem i oddaniem śledztwa w ręce rosyjskie. Polska prokuratura ponosi odpowiedzialność za to, że nie wykonano sekcji zwłok i że doszło do pomyłek w identyfikacji ciał. Tymczasem Prokurator Generalny uznał za stosowne obarczyć odpowiedzialnością rodziny ofiar katastrofy, wskazując m.in. z imienia i nazwiska syna Anny Walentynowicz. To cynizm i okrucieństwo, z jakim do tej pory nigdy się nie zetknęliśmy. Jak mogło do tego dojść!

- Coraz częściej pojawia się pytanie „dlaczego?”. Dlaczego, Panie Pośle?

- Dlatego, że przyszedł czas na konkretne odpowiedzi. Dlaczego np. polski rząd odrzucił ofertę polskich przedsiębiorców pogrzebowych, proponujących bezpłatny, godny pochówek wszystkich ofiar katastrofy? MON odrzuciło tę propozycję i zleciło organizację pogrzebów byłemu agentowi Wojskowej Służby Wewnętrznej za gigantyczne wprost pieniądze. Czy może jest tak, że całą sprawę smoleńską oddano Rosjanom i agenturze? Czy taka jest prawda?

- Dwa lata temu uznano, że nie warto zadrażniać i tak kiepskich stosunków polsko-rosyjskich, że trzeba zaufać Rosjanom...

- A p. Tomasz Turowski w radiu rosyjskim mówił, że z tej krwi wyrośnie porozumienie polsko-rosyjskie... I warto przypomnieć, że pierwsi o rosyjskiej winie mówili byli urzędnicy rządu Donalda Tuska. Znamienne jest stwierdzenie Bogdana Klicha, który 22 kwietnia 2010 r. w rozmowie z Edmundem Klichem stwierdził, że z raportu, który tenże mu przedstawia, wynika, iż odpowiedzialność ponoszą Rosjanie. A następnie obaj panowie zastanawiali się przez dwie godziny, jak ten raport ukryć, co zrobić, by do opinii publicznej nie dotarł przekaz, że z badań polskich ekspertów wynika, iż odpowiedzialność za tę tragedię ponoszą Rosjanie.

- Dotychczasowe badania Zespołu Parlamentarnego wskazują na winę rosyjską?

- Nie, nie przesądzamy tego, choć to my jesteśmy oskarżani o to, że obarczamy odpowiedzialnością za smoleński dramat głównie stronę rosyjską. My nie wiemy jeszcze, kto lub co tę katastrofę spowodowało. Wiemy tylko, że nie był to zwykły wypadek i że nie zawinił prezydent Lech Kaczyński ani polski generał, ani polscy piloci. Odpowiedzialny jest ten, kto spowodował, że samolot wybuchł w powietrzu.

- Jesteśmy już blisko poznania całej prawdy o katastrofie smoleńskiej, Panie Pośle?

- Coraz bliżej... Jeżeli chodzi o techniczny aspekt wydarzeń, wiemy już naprawdę dużo. Na pewno wiemy, że do rozpadu samolotu doszło wskutek eksplozji. Nie znamy tylko jej przyczyny - czy była to awaria techniczna, czy świadome, zewnętrzne działanie. W przypadku tej drugiej możliwości też należy rozważyć różne scenariusze.

- Czy to wszystko jest możliwe do wyjaśnienia, zważywszy na wszystkie trudności i ograniczenia dostępu do dowodów?

- Tak, oczywiście! To jest możliwe do wyjaśnienia. W laboratoriach poza granicami Polski są już badane części samolotu, próbki odzieży ofiar oraz innych materiałów, które znajdowały się w Tu-154 M. Czekamy cierpliwie na wyniki.

2012-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Jasna Góra: modlitwa za zamordowanych w Katyniu i tych co zginęli w katastrofie smoleńskiej

[ TEMATY ]

Jasna Góra

Katyń

Smoleńsk

katastrofa smoleńska

abp Depo

Jasna Góra/Facebook

Jak każdego roku, tak i dziś w 13. rocznicę katastrofy smoleńskiej na Jasnej Górze podczas Mszy św. za Ojczyznę zanoszone były szczególne modlitwy za dusze śp. pary prezydenckiej Marii i Lecha Kaczyńskich oraz wszystkich ofiar tragedii z 10 kwietnia 2010 r, a także za tych, którzy zostali zmordowani w Katyniu. Eucharystii przewodniczył abp Wacław Depo, metropolita częstochowski, a wzięli w niej udział m.in. Jarosław Kaczyński, prezes Prawa i Sprawiedliwości, oraz Mariusz Błaszczak, minister Obrony Narodowej.

– 10 kwietnia to ważna dla nas Polaków data, data jednego z najbardziej bolesnych wydarzeń w historii Polski – katastrofy smoleńskiej. 13 lat temu samolot prezydencki wraz z 96 osobami na pokładzie nie wylądował. Wszyscy, którzy zginęli, udawali się na 70. rocznicę mordu katyńskiego. Dzisiaj wspominamy ich a także tych, którzy zginęli w Katyniu. Modlimy się za nich, bo wiemy, że złożyli największą ofiarę na ołtarzu Ojczyzny, za nich sprawujemy tę Mszę św. – mówił na rozpoczęcie Mszy św. przeor Jasnej Góry, o. Samuel Pacholski.

CZYTAJ DALEJ

Przypadki św. Feliksa

Niedziela przemyska 20/2015, str. 8

[ TEMATY ]

sylwetka

Arkadiusz Bednarczyk

Św. Feliks z Cantalice jest szczególnie czczony w kościołach kapucyńskich; ponieważ Feliks bardzo kochał dzieci i wielu z nich pomagał istnieje zwyczaj święcenia w dniu jego święta specjalnego oleju i namaszczania nim dzieci (tu obraz św. Feliksa z koś

Św. Feliks z Cantalice jest szczególnie czczony w kościołach kapucyńskich;
ponieważ Feliks bardzo kochał dzieci i wielu z nich pomagał istnieje
zwyczaj święcenia w dniu jego święta specjalnego oleju i namaszczania
nim dzieci (tu obraz św. Feliksa z koś

Dwadzieścia lat pracował ciężko jako oracz. Do zakonu Kapucynów wstąpił jako dojrzały mężczyzna, dopiero w wieku trzydziestu lat. Kiedy zmarł 18 maja 1587 r. ludzie już wtedy oddawali mu cześć jak świętemu...

Wypadek przy pracy w polu, kiedy to dwa niebezpieczne byki zerwały się z zaprzęgu i powaliły Feliksa na ziemię, a jemu nic się nie stało, spowodował podjęcie przez niego decyzji o wstąpieniu do zakonu Kapucynów.

CZYTAJ DALEJ

Krzyż w miejscu publicznym nie narusza wolności

2024-05-18 16:28

[ TEMATY ]

krzyż

rozmowa

archiwum dr. Błażeja Pobożego

dr. Błażej Poboży

dr. Błażej Poboży

O tym, kto w Warszawie boi się krzyża, pozornej bezstronności władz publicznych i dążeniu do starcia światopoglądowego mówi dr Błażej Poboży, doradca Prezydenta RP Andrzeja Dudy.

Dr Błażej Poboży: To jest w mojej ocenie odbieranie obywatelom, urzędnikom prawa do okazywania swoich uczuć religijnych i swojego związku z religią. Jest to sytuacja absolutnie niedopuszczalna i oburzająca. Stanowi pewną konsekwencję działań, które stołeczny ratusz podejmował od dłuższego czasu. Pamiętam, jako radny Warszawy z pięcioletnim stażem, jak najpierw niektórym radnym z zaplecza prezydenta Trzaskowskiego przeszkadzały kolędy w windach, które jeździły w Pałacu Kultury. Później, już dwa lata z rzędu, zrezygnowano z tradycyjnego „opłatka”, który przez lata, niezależnie od tego, kto był prezydentem stolicy, był czymś zupełnie naturalnym w okresie świątecznym. A teraz, w myśl zasady jednego z aktualnych ministrów w rządzie Donalda Tuska, który mówił o opiłowywaniu katolików z przywilejów, mamy skandaliczne, niezrozumiałe, w mojej ocenie sprzeczne z Konstytucją RP i z wyrokami Europejskiego Trybunału Praw Człowieka zarządzenie prezydenta Trzaskowskiego.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję