Reklama

Turystyka

#Dookoła Polski: Kamień Pomorski - Kołobrzeg – Mielno – Ustka – Rowy – Smołdzino – Żarnowiec

Cudze chwalicie, swojego nie znacie. A jak znacie, to też posłuchajcie, a najlepiej ruszajcie z nami. Dookoła Polski, w miejsca znane i mniej znane.

[ TEMATY ]

turystyka

zwiedzanie

#DookołaPolski

Wojciech Dudkiewicz

Wolin. Długa łódź Wikingów

Wolin. Długa łódź Wikingów

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wyjeżdżając ze Świnoujścia i Międzyzdrojów na wschód nadkładamy drogi zawadzając o Kamień Pomorski, zapominając o Wolinie, bo tam akurat odbywa się Festiwal Słowian i Wikingów, jest tłoczno, gwarno i parno. Czyli co kto lubi, my wolimy Wolin po festiwalu.

Jak tysiąc lat temu, gdy w tym miejscu, na przecięciu szlaków handlowych, istniał bogaty starosłowiański gród, jedno z największych miast Europy. W połowie X w. Wolin złupili wikingowie. Wojny z Duńczykami i zamulenie Dziwny, utrudniające żeglugę statkom spowodowały upadek potęgi grodu.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Królewski głaz

Kamień Pomorski to dziś spokojne, ośmiotysięczne miasteczko. Ale kto wie, jak byłoby, gdyby nie zniszczyły je najazdy duńskie w końcu XII wieku i brandenburskie na początku XIV wieku. Może byłby metropolią, jak Szczecin? Nazwa miasta łączona jest z wielkim głazem narzutowym w korycie Dziwny. „Głaz Królewski” służył jako oznacznik w żegludze. Znajduje się na Wyspie Chrząszczewskiej, od którego wzięła się nazwa miasta. Sama wyspa jeszcze niedawno znana była z więzienia; oddziału zewnętrznego Aresztu Śledczego w Kamieniu Pomorskim, zlikwidowanego cztery lata temu.

Wojciech Dudkiewicz

Kamień Pomorski. Konkatedra

Kamień Pomorski. Konkatedra

Trudno ominąć kościół św. Jana Chrzciciela, najstarszą świątynię na Pomorzu Zachodnim. Jej budowę rozpoczęto w 1176 r. Do czasów reformacji, a więc niemal do połowy XVI w. była katedrą, siedzibą katolickiego biskupa kamieńskiego.

Obowiązkowa ryba

Dziś kościół nosi miano konkatedry archidiecezji szczecińsko-kamieńskiej. W jego wnętrzu przykuwają uwagę romańskie portale i malowidła, gotycki ołtarz główny w formie tryptyku oraz umieszczone na północnej ścianie prezbiterium unikatowe obrazy Łukasza Cranacha Starszego (1472-1553), przedstawiające sceny Męki Pańskiej.

Niektórzy nie słyszeli o Kamieniu, katedrze itd., ale słyszeli o tutejszych organach. Powstały w II połowie XVII wieku, z fundacji księcia pomorskiego Ernesta Bogusława Croya. Brzmienie instrumentu (47 głosów i 3300 piszczałek) można podziwiać latem (do początku września), co piątek w czasie corocznego Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Organowej i Kameralnej.

Reklama

Kasza po rycersku

Po obowiązkowej rybie w knajpce nad zalewem kamieńskim, jedziemy dalej. Dziwnów, Dziwnówek, Pobierowo, Rewal, Niechorze, Pogorzelica, Mrzeżyno, Dźwirzyno. Może jeszcze Łukęcin, Pustkowo i Trzęsacz. Mieszkaniec zachodniej Polski – stały konsument letnich nadmorskich frytek i gofrów w tej części wybrzeża – wymieni je ciurkiem. W większości to podobne do siebie miejscowości, różniące się szczegółami. Na plaże w sezonie najlepiej chodzić tam o świcie i przed zmrokiem, wtedy mają najwięcej uroku. Poza tymi porami czas można spędzić w lesie, jeśli las jest.

Wiele uroku mają miejscowości nieco oddalone od morza, nie mają tyle pretensji, ile ich nadmorskie koleżanki. W jednej z nich, w Trzebiatowie, Legenda głosi, że miska gorącej kaszy, upuszczonej niechcący na wrogów czających się w ukryciu, uratowała miasto przed atakiem zwaśnionych z Trzebiatowem gryficzan. Jak było naprawdę nie wiadomo, dość, że dni Trzebiatowa obchodzone na przełomie lipca i sierpnia odbywają się pod szyldem Święta Kaszy. Ich największa atrakcja to niewątpliwie spożywanie kaszy po rycersku. W tym roku święto obchodzono w końcu lipca, ugotowano kilkaset kilogramów kaszy po rycersku i nie zabrakło jej nikomu. W 2004 r. przez dwie godziny uczestnicy święta zjedli 732 kg kaszy, ustanawiając zespołowy rekord świata w ilości zjedzonej kaszy.

Lista utraconych

W Kołobrzegu w sezonie kaszy się nie oferuje. Chyba, że na specjalne zamówienie. Klient nasz pan? Nie do końca. Bo za dużo jest klientów, głodnych, spragnionych, spóźnionych. Nie ma gdzie zaparkować, trzeba się nachodzić, żeby dojść do mola, portu czy latarni morskiej. A jak morze, to muszą być zdobyte latarnia i molo, jeśli jest. Światło tutejszej latarni zapalono w 1666 r., a ogień pojawiał się tylko wtedy, gdy jakiś statek zbliżał się do portu. W 1899 r. postawiono nową, z czerwonym charakterystycznym światłem, widocznym na 10 mil morskich, a dziesięć lat później przebudowano ją. W marcu 1945 r. została wysadzona przez Niemców. Odbudowano ją: nie mogło być Kołobrzegu bez latarni.

Reklama

Wojciech Dudkiewicz

Kołobrzeg. Latarnia morska z mola.

Kołobrzeg. Latarnia morska z mola.

Pierwsze molo w Kołobrzegu powstało w 1881 r. przy Pałacu Nadbrzeżnym; miało 100 m długości. Podczas II wojny światowej molo wraz z pałacem zostały zniszczone. Obecne zostało oddane do użytku w połowie 1971 r. i jest najpewniej najdłuższą żelbetonową budowlą w Polsce. Ma 220 m długości i 9 m szerokości.

Dla niektórych ani molo, ani latarnia nie są najważniejszymi obiektami do odwiedzenia. Jest nim gotycka Bazylika Konkatedralna pw. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, cudem ocalała z wojennej i powojennej pożogi, gdy hurtem rozbierano pomorskie świątynie. Kolegiatę zaczęto budować w II połowie XIII w. Później była wielokrotnie rozbudowywana i upiększana. Wnętrze świątyni ozdobiły wspaniałe dzieła sztuki. Ich lista jest długa. Jeszcze dłuższa jest lista tych utraconych - niekiedy bezpowrotnie - podczas wojennej i powojennej zawieruchy. O tym, jak były cenne wiadomo ze spisu sporządzonego tuż przed wojną… Kołobrzeska konkatedra żyje, sporo tu się dzieje przez cały rok. Latem trwa m.in. Międzynarodowy Festiwal „Muzyka w Katedrze”. Finał - 25 sierpnia, bardzo aktualny: koncert pt. „Ukraina: jak to możliwe???”

Gofry dla rodziny

W Mielnie też kaszy się nie oferuje. Natomiast za gofra turyści płacą nawet więcej niż za schabowego w Szczecinie. Dla Mielna, jednego z najpopularniejszych kurortów w tej części wybrzeża, rezerwujemy to, na co biadolić można wszędzie nad Bałtykiem latem. Gofry dla czteroosobowej rodziny spędzającej tam wakacje to wydatek rzędu nawet 80 zł (ale po co jeść gofry?). Im dalej od centrum miejscowości i od głównej promenady, tym robi się lekko taniej.

Reklama

W Mielnie fochy Bałtyku spowodowały konieczność zabezpieczenia (zabetonowania) brzegu. Stało się to podstawą do utworzenia ciągu spacerowego, potem promenady, miejsca spacerów i doskonałego punktu widokowego gwarantującego szerokie widzenie. Tłoczno się tam robi podczas zachodów słońca.

W Mielnie mamy coś w rodzaju wyboru, bo możemy wybrać się znad morza nad jezioro. Jamno konkretnie, jezioro przybrzeżne, powstałe z dawnej zatoki morskiej. Cieszy się dużą popularnością wśród wędkarzy i ornitologów-amatorów.

Z Mielna nie zbaczamy na Koszalin, który jest - wiemy, wiemy - coraz ładniejszy, ale jednak ominiemy, wspominając tylko Bazylikę Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marii Panny, dawną farę, zjawisko wyjątkowe. W skrócie, z powodu konstrukcji architektonicznej, ale i ze względu na niezwykłe szczęście świątyni, która przetrwała mimo przetaczających się kataklizmów.

Leczniczy mikroklimat

Jedziemy wzdłuż morza tak długo, jak się da. Wszak to jest dla nas, centroPolaków – atrakcja. Czyli do Łazów, a potem, skręcając pod sporym kątem – do Darłowa i Darłówka. Nic nas od tego nie powstrzyma. W Darłowie zachował się do dziś średniowieczny układ ulic z przedwojenną zabudową rynku. Darłowo to także – wierzymy na słowo - leczniczy mikroklimat, szerokie plaże, czyste środowisko naturalne... A do tego nie jest tak drogo, jak w wielu innych miejscach. Darłówko to nadmorska dzielnica nadmorskiego miasta.

Wojciech Dudkiewicz

Darłówko. Zachód słońca

Darłówko. Zachód słońca

Jedziemy, aż do Ustki. Kilkunastotysięczne portowe i uzdrowiskowe miasto u ujścia Słupi do morza Bałtyckiego. w herbie ma żaglowiec i syrenkę (gmina - żaglówka i konika polnego). Jest tu trochę atrakcji dla dużych i małych, ale aby je docenić i korzystać trzeba mieć więcej czasu. My śmigamy do Rowów.

Uciekinierzy z Wolina

Lubimy Rowy. Spokojniej jest niż, może nawet bardziej prowincjonalnie, co nadmorskie tygrysy lubią najbardziej. Wieś ma niezwykle ciekawą, żeglarską historię, a co najmniej legendę. Rowy mieli założyć uciekinierzy z Wolina, gdy w XI w. na ich wyspę napadli Wikingowie. Od początku wieś była osadą rybacką, zamieszkała przez ludność słowińska, spokrewnioną z Kaszubami.

Reklama

Niebezpieczny w tym rejonie Bałtyk przyniósł śmierć wielu marynarzom. Port był schronieniem dla okrętów z wielu zakątków świata. A dla ofiar Bałtyku wiecznym schronieniem stał się mały, wiejski cmentarz przy dawnym kościele w Rowach. Piękne, piaszczyste plaże Rowów, sąsiadują z dziką przyrodą Słowińskiego Parku Narodowego.

Rowy to także niezłe miejsce do wypadów w okolicę, ale jest jeszcze lepsze, chociaż – to spora wada – nie położone nad samym morzem. Mowa o Smołdzinie, rozległej, zacisznej wiosce, z bogatą historią, znajdująca się po drugiej stronie Jeziora Gardno. Gardno i sąsiednie Łebsko to fragmenty odciętej przed wiekami mierzeją zatoki morskiej. Gardno jest atrakcyjne m.in. dzięki Wyspie Kamiennej, gdzie piraci mieli zakopywać skarby. Objęta ochroną ze względu na gniazdujące tu rzadkie i niej rzadkie ptaki, jest niedostępna dla turystów i poszukiwaczy skarbów.

Wydmy w ruchu

W Smołdzinie - na pagórku stoi kościół Świętej Trójcy, ufundowany w połowie XVII wieku przez Annę de Croy, księżnę z rodu Gryfitów, siostrę Bogusława XIV, ostatniego z książąt zachodniopomorskich. Najcenniejsze fragmenty wyposażenia to ołtarz z portretami księżnej i jej syna, lichtarze z herbem Gryfitów i ambona utrzymana w stylu wschodnim.

Wojciech Dudkiewicz

Słowiński Park Narodowy. Wydma Czołopińska

Słowiński Park Narodowy. Wydma Czołopińska

W półtorej godziny można dojść do Czołpina, szczycącego się jedną z najwyższych latarni morskich w Polsce – jest tym wyższa, że stoi na 50-metrowej zalesionej wydmie i Muzeum Słowińskiego Parku. Z latarni jak na dłoni widać Wydmę Czołpińską, ruchome pole wydmowe o wysokości do ponad 55 metrów. Razem z Wydmą Łącką są najbardziej rozpoznawalnymi wydmami ruchomymi w parku.

Okolica obfituje w ciekawostki: botaniczne - można tu spotkać owadożerną rosiczkę, cywilizacyjne - Szlak Zwiniętych Torów i kulturowe - np. ślady po Słowińcach. Ale turystów najbardziej przyciągają ruchome wydmy. To największy obszar wędrującego piasku w Europie Środkowej i jeden z największych na kontynencie. Najbardziej aktywne wydmy przesuwają się na południowy wschód kilka metrów rocznie. Okolicę wykorzystał niemiecki generał Rommel do ćwiczeń wojsk Wehrmachtu przed kampanią w Afryce Północnej.

Reklama

W dwie godziny można dojść do Kluk, dawnej wioski słowińskiej, przez wieki izolowanej od świata mokradłami i torfowiskami. Bita droga połączyła ją z cywilizacją dopiero w połowie XIX wieku. Dawni mieszkańcy tej okolicy, Słowińcy, autochtoni pochodzenia słowiańskiego, odłam ludności kaszubskiej, zajmowali się głównie rybołówstwem, a potem także rolnictwem. Jedynie właśnie tu, w Klukach, aż do początku XX wieku przetrwała gwara słowińska. Dziś można tu odwiedzić skansen prezentujący zabytki kultury Słowińców. Stoją tu m.in. ryglowe chałupy kryte strzechą i gontem, warsztat ciesielski i składzik rybacki.

500 lat temu

GPS pokazuje, że drogę z Kluk do Karwii, która zajmuje dwie godziny niespiesznego przejazdu, można pokonać szybkim marszem, na skróty, w 15 godzin. Dla nas to dużo za dużo. Jedziemy z dala od morza, Łeby oraz Lubiatowa i Kopalina, gdzie ma powstać pierwsza w Polsce elektrownia jądrowa.

Co do Łeby, która najprzyjemniejsza jest w końcu czerwca i na początku września: jeszcze 500 lat temu miasto znajdowało się ok. 2 km od dzisiejszej lokalizacji. Wędrujące piaski z wydm mierzei, zasypujące pola uprawne, ulice i domy i katastrofalne powodzie skłoniły mieszkańców do porzucenia heimatu. Ostatni z nich wynieśli się ze Starej Łeby w 1570 r., po kolejnym niszczącym ataku morza, a po ich dawnym lokum nie pozostało nic.

Przeprowadzki i przenoszenie należą do ludzkiego losu. Będzie ich też pewnie sporo w związku ze wskazaniem Lubiatowa i Kopalina na miejsce budowy elektrowni jądrowej, choć stało się tak na podstawie bardzo szczegółowych badań. Powstać mają trzy reaktory, chłodzone wodą z dna Bałtyku. Zbudowany ma być port, nowe drogi oraz linia kolejowa. A co może pocieszające (!?) plaża zlokalizowana obok inwestycji nie zostanie zniszczona ani nie będzie zamknięta na czas budowy, która potrwa całe lata. Nad odległym o rzut beretem Jeziorem Żarnowieckim, obok którego jedziemy ku Karwii, podobno dał się słyszeć oddech ulgi.

Bo Żarnowiec też przecież brano pod uwagę. Tak, jak w schyłkowym Peerelu, gdy już rozpoczęto tu, na miejscu rozebranej wsi Kartoszyno, budowę. Efektem jej przerwania było zmarnowanie wielu złotówek, rubli i dolarów; większość budynków zakładu została rozebrana lub zdewastowana, tylko nieliczne odnalazły się w tzw. specjalnej strefie ekonomicznej. Z tamtych czasów – po drugiej stronie jeziora - zachowała się największa w Polsce elektrownia szczytowo-pompowa, która miała spełniać rolę – jakkolwiek i cokolwiek to znaczy - akumulatora energii dla powstającej elektrowni jądrowej. Pomyśleliśmy o tym w drodze do Karwii, czując przypływ energii.

2022-08-06 19:07

Ocena: +2 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

500 lat niezmienionej historii

Niedziela Ogólnopolska 35/2020, str. 40-41

[ TEMATY ]

sztuka

turystyka

Grzegorz Kryszczuk

Kościół parafialny św. Andrzeja Apostoła w Bielanach Wrocławskich

Kościół parafialny św. Andrzeja Apostoła w Bielanach Wrocławskich

Większość z nas tegoroczne urlopy spędza w Polsce, odkrywając piękne miejsca związane z naszą kulturą i religią. Jedno z nich to Bielany Wrocławskie – niewielka wieś pod Wrocławiem, tuż przy zjeździe z autostrady A4. Od 500 lat stoi tam kościół w niezmienionej formie.

Łatwość dojazdu i bliskość dużego miasta pozwoli nam na sprawne odwiedzenie tego miejsca. Można zaplanować dłuższą przerwę w trasie albo zwiedzając Wrocław, wygospodarować kilka godzin na przyjazd do Bielan. W dojeździe na miejsce pomoże nam podmiejska komunikacja autobusowa, dzięki której samochód możemy zostawić pod hotelem.

CZYTAJ DALEJ

Bł. Carlo Acutis i Chiara Corbella Petrillo bohaterami nietypowego wyzwania w diecezji gliwickiej

Blisko 200 osób - dzieci, młodzieży i dorosłych - bierze udział w internetowym wyzwaniu „Poznaj Bożego człowieka" w diecezji gliwickiej. To część trwającego tam Kongresu Eucharystycznego. Poprzez udział w internetowej inicjatywie wierni poznają życie i dziedzictwo błogosławionego Carla Acutisa oraz służebnicy Bożej Chiary Corbelli Petrillo. „Tu wygrywa każdy, kto przy tej okazji duchowo się rozwinie, każdy, kto po prostu pozna wartościowego człowieka" - mówi Katarzyna Kłysik.

Inicjatywa miała być początkowo typowym konkursem poświęconym bł. Carlu (Karolowi) Acutisowi. To zmarły w 2006 roku nastolatek, wyniesiony na ołtarze przez Papieża Franciszka w 2020 roku. Jego kult na całym świecie szerzy się w niezwykłym tempie a w przypadku diecezji gliwickiej to właśnie urodzony w 1991 roku Włoch jest patronem Kongresu Eucharystycznego.

CZYTAJ DALEJ

Wielki protest rolników w Warszawie

2024-05-10 11:56

[ TEMATY ]

protest

o. Waldemar Gonczaruk CSsR

W piątek, w południe z placu Zamkowego w Warszawie wyruszyła organizowana przez NSZZ "Solidarność" manifestacja przeciwko Zielonemu Ładowi. W jej trakcie związkowcy mają zbierać podpisy pod petycją o referendum w tej sprawie. Wśród uczestników marszu są także politycy Prawa i Sprawiedliwości, z liderem ugrupowania Jarosławem Kaczyńskim na czele.

Przed rozpoczęciem manifestacji Kaczyński zabrał głos w siedzibie PiS przy ul. Nowogrodzkiej. Przekonywał, że "Zielony Ład to jest między innymi dzieło Platformy Obywatelskiej, która się całkowicie w to włączyła po to, żeby realizować różne interesy, różne ideologie".

CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję