Reklama

Wiara

Dziękuję Bogu i pogodnym Samarytanom

Modlitwa, kontakt z kapłanem, obecność przyjaciół i osób ze wspólnoty pomagały mojej ukochanej żonie znosić trudy śmiertelnej choroby. Pomogły także mnie.

Niedziela warszawska 6/2024, str. IV

[ TEMATY ]

modlitwa

Archiwum WB

Maria i Wojciech Bobrowscy

Maria i Wojciech Bobrowscy

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Jak pomoc ta jest istotna przekonałem się, kiedy Bóg zesłał nam krzyż w postaci rzadkiej choroby neurologicznej Marii, mojej żony, matki i babci.

Przypadek ciekawy...

Najpierw krótko o nas. W dzielnicy Kabaty mieszkaliśmy od początku jej istnienia. Braliśmy udział w powstawaniu naszej parafii św. Ojca Pio w dekanacie Ursynowskim tworzonej przez ks. Ignacego Dziewiątkowskiego, proboszcza. Razem z przyjaciółmi z sąsiedztwa wspólnie uczestniczyliśmy w nabożeństwach i spotkaniach, budowaliśmy ołtarze na Boże Ciało, prowadziliśmy Różańce i Drogi Krzyżowe.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

W 2016 r. żona zaobserwowała problem ze swoją fizyczną sprawnością, początek nie wyglądał groźnie. W czasie zimowych ferii szkolnych jeździliśmy na nartach z dziećmi i wnukami w Białce Tatrzańskiej. Maria nie potrafiła sama zapiąć klamer, a kiedy przewróciła się, aby powstała na nogi musiałem jej pomóc. Pomyśleliśmy najpierw: – Po prostu Pesel. Jednak już w końcu tego roku znalazła się po raz pierwszy w szpitalu, a w następnym przebywała tam siedmiokrotnie. Jest to tyle razy, co polski papież podczas całego pontyfikatu. Została zakwalifikowana jako „ciężki i ciekawy przypadek”.

W obliczu tej choroby współczesna medycyna jest bardziej bezradna niż wobec każdego rodzaju nowotworu. Zamierają w niej wszystkie funkcje związane z pracą mięśni sterowanych ludzką wolą poprzez system nerwowy. Przestają działać palce, dłonie, kończyny, przepona płuc i inne grupy mięśni. Tylko umysł chorego pozostaje sprawny i wrażliwy na wszystko, co go otacza. Jednak Bóg pozwolił zachować Marii mowę i zdolność myślenia, dzięki czemu do końca życia kierowała domem.

Najtrudniejsze było to, że w chwili, kiedy nauczyliśmy się jakoś żyć z pewnym stopniem niesprawności, następowało kolejne tąpnięcie. Wówczas trzeba było wypracować nowy sposób funkcjonowania i tak aż do końca. Odpowiedzią na kolejne fazy były m.in. nowe przedmioty ułatwiające lub ratujące życie wprowadzane do naszego mieszkania. Były to kolejno: chodzik, wózki spacerowy i kąpielowy, respirator. Jako ostatni doszedł dźwig, po to, aby całkiem już bezwładne ciało umieścić na wózku i pojechać do łazienki.

Reklama

...i beznadziejny

Bardzo przykrym okresem był dla nas czas, kiedy Maria przestała już być przypadkiem ciekawym, a stała się beznadziejnym. Jakże ważny były wówczas kontakty z księżmi, a także obecność osób z naszej rodziny, przyjaciół z różnych okresów życia, sąsiadów bliskich miejscem zamieszkania i też w znaczeniu duchowym.

Ulga w cierpieniu była charyzmatem patrona naszej parafii św. Ojca Pio. W pobliżu naszego kościoła, u swoich kuzynów, wielokrotnie przebywała bł. Hanna Chrzanowska, patronka pielęgniarek. Razem z naszymi gośćmi co tydzień odmawialiśmy do niej litanię, prosząc o wsparcie. Obok daru wspólnej modlitwy, otrzymywałem też wówczas chwilę wytchnienia.

Chory bardzo potrzebuje koło siebie odrobiny normalnego życia, opowiedzianego dowcipu, a nawet zwykłego wygłupu. Z tym nie było problemu. W domu cierpiącego nie powinni znajdować się wyłącznie ludzie smutni i nieszczęśliwi.

Kiedyś wracając do mieszkania, usłyszałem śmiech swojej żony. Pomagała ona pani Natalii pochodzącej zza wschodniej granicy Polski w przygotowaniu do egzaminu z naszego języka, korygując błędy. Natalia czytała jej o przygodach Mikołajka i obydwie zaśmiewały się do łez. Był to chyba już ostatni raz, kiedy słyszałem śmiech mojej dzielnej żony.

Godzina Łaski

Przez cały czas choroby towarzyszyła nam modlitwa, jednak często pod koniec dnia bywałem zupełnie wyczerpany. Wówczas włączaliśmy się tylko w Apel Jasnogórski. Dzień zwykle rozpoczynał się Mszą św. z kaplicy Cudownego Obrazu.

Koniec życia Marii zbiegł się ze szczytem pandemii w końcu 2020 r. Z odwiedzinami już było trudniej, ale znajdowały się osoby, które przychodziły pod okno położone na niskim parterze tak, aby pomachać jej ręką i przesłać uśmiech.

Reklama

Ostatnie chwile mojej żony były spokojne. Godzinę Łaski 8 grudnia chciałem spędzić z nią na wspólnej modlitwie. Kiedy zbliżało się południe, nieco przypadkiem połączyłem nasz ekran z kaplicą klasztoru Sióstr Karmelitanek na Woli. Włączyliśmy się w tajemnice radosne Różańca i czytanie rozważań św. Jana od Krzyża. Cały ten czas trzymałem żonę za rękę. Po godz. 13 nasza córka podeszła do Mamy, założyła pulsometr i stwierdziła: – Nie ma pulsu. – Tak umierają święci – powiedziałem, „Te Deum laudamus” i obydwoje zapłakaliśmy.

Po Jej śmierci napisałem książkę „Święci i Błogosławieni w historii Warszawy”. Opisuję w niej ludzi na tle historii, którzy na przestrzeni wieków mieszkali w stolicy Polski i zostali później wyniesieni do chwały ołtarzy. Książkę zadedykowałem: „Żonie Marii, mojej prywatnej świętej”. Czeka ona na wydanie w Wydawnictwie Księży Pallotynów.

Nasze Westerplatte

To do nas, wówczas trzydziestokilkuletnich ludzi, Jan Paweł II powiedział w 1987 r.: „Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte”.

Zanim Maria weszła na drogę krzyżową swojej choroby, miała już za sobą ciężką próbę sześcioletniej opieki nad sparaliżowaną moją matką. Nie zdezerterowała, chociaż wymagało to wielu trudów i wyrzeczeń.

Sens cierpienia w świetle wiary jest jednym z najtrudniejszych pytań, przed jakim stoi człowiek. W jego zrozumieniu pomógł mojej żonie i mi św. Jan Paweł II.

Dokładnie 40 lat temu, 11 lutego 1984 r., opublikował on list apostolski poświęcony sensowi ludzkiego cierpienia. Dokument nosi tytuł „Salvifici Doloris” (łac. „zbawcze cierpienie”). Papież znał dobrze ten temat z własnego doświadczenia, a list streszcza jego nauczanie o cierpieniu.

Przypowieść o miłosiernym Samarytaninie należy również do Ewangelii cierpienia, napisał w liście Jan Paweł II. Każdy człowiek wrażliwy na potrzeby chorego, który wzrusza się cudzym nieszczęściem idzie w ślady tej postaci biblijnej. „Człowiek... nie może odnaleźć się w pełni inaczej, jak tylko poprzez bezinteresowny dar z siebie samego”, miłosierny Samarytanin, to osoba zdolna do takiego właśnie daru z siebie samego i niosąca ulgę w cierpieniu.

Reklama

Niekiedy onieśmiela nas fakt, że nie potrafimy uzdrowić, naucza papież, jednak ważne jest to, aby być przy człowieku cierpiącym, który potrzebuje ludzkiego serca obok siebie i ludzkiej solidarności. Jest to też próba naszego człowieczeństwa, bo jeżeli nie nadążamy z postępem moralnym za rozwojem naukowo-technologicznym, to gdy życie ludzkie staje się bezproduktywne, prostym wyjściem staje się eutanazja – dezercja.

Myślę, że cierpienie mojej żony było przeżywane w jedności z Chrystusem. Właśnie dlatego zdecydowałem się na napisanie powyższego świadectwa.

2024-02-06 10:37

Ocena: +2 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Londyn: katolicy zebrali się na spontanicznej modlitwie w katedrze westminsterskiej

[ TEMATY ]

modlitwa

PAP/EPA/TOLGA AKMEN

Przewodniczący Katolickiej Konferencji Biskupów Anglii i Walii kard. Vincent Nichols i katoliccy mieszkańcy Londynu zebrali się na spontanicznej wieczornej modlitwie w katedrze westminsterskiej.

Podczas modlitewnego czuwania Londyńczycy dziękowali za życie zmarłej we wtorek po południu królowej Elżbiety II. Kard. Vincent Nichols wspominał w krótkiej refleksji naznaczone wyzwaniami i niezwykłą odwagą życie brytyjskiej monarchini, podkreślając, że w swoich wystąpieniach promowała ona wartości chrześcijańskie. Odczytał także telegram, nadesłany w godzinach wieczornych przez papieża Franciszka. Wraz z wiernymi, którzy spontanicznie przyszli do katedry westminsterskiej modlili się też za króla Karola III, przejmującego tron brytyjski.

CZYTAJ DALEJ

Kim był św. Florian?

4 maja Kościół wspominał św. Floriana, patrona strażaków, obrońcy przed ogniem pożarów. Kim był św. Florian, któremu tak często na znak czci wystawiane są przydrożne kapliczki i dedykowane kościoły? Był męczennikiem, chrześcijaninem i rzymskim oficerem. Podczas krwawego prześladowania chrześcijan za panowania w cesarstwie rzymskim Dioklecjana pojmano Floriana i osadzono w obozie Lorch k. Wiednia. Poddawany był ciężkim torturom, które miały go zmusić do wyrzeknięcia się wiary w Chrystusa. Mimo okrutnej męki Florian pozostał wierny Bogu. Uwiązano mu więc kamień u szyi i utopiono w rzece Enns. Działo się to 4 maja 304 r. Legenda mówi, że ciało odnalazła Waleria i ze czcią pochowała. Z czasem nad jego grobem wybudowano klasztor i kościół Benedyktynów. Dziś św. Florian jest patronem archidiecezji wiedeńskiej.
Do Polski relikwie Świętego sprowadził w XII w. Kazimierz Sprawiedliwy. W krakowskiej dzielnicy Kleparz wybudowano ku jego czci okazały kościół. Podczas ogromnego pożaru, jaki w XVI w. zniszczył całą dzielnicę, ocalała jedynie ta świątynia - od tego czasu postać św. Floriana wiąże się z obroną przed pożarem i z tymi, którzy chronią ludzi i ich dobytek przed ogniem, czyli strażakami.
W licznych przydrożnych kapliczkach św. Florian przedstawiany jest jak rzymski legionista z naczyniem z wodą lub gaszący pożar.

CZYTAJ DALEJ

Magdalena Guziak-Nowak: wszystkie ręce na pokład dla ochrony życia dziecka nienarodzonego

2024-05-04 09:55

[ TEMATY ]

pro life

Adobe.Stock

- Jestem przeciw aborcji, ponieważ po pierwsze nie wolno zabijać niewinnych dzieci, a po drugie kobiety zasługują na dobrą, konkretną, realną pomoc w rozwiązaniu ich prawdziwych problemów, z którymi czasami w ciąży muszą się borykać, a nie na taką tanią alternatywę, która do końca życia pozostanie wyrwą w sercu - mówi Magdalena Guziak-Nowak, sekretarz zarządu Polskiego Stowarzyszenia Obrońców Życia Człowieka, dyrektor ds. edukacji.

Pani Magdalena wraz z mężem Marcinem wygłosiła 2 maja konferencję nt. „Każde życie jest święte i nienaruszalne” w Narodowym Sanktuarium św. Józefa w Kaliszu w ramach comiesięcznych modlitw w intencji rodzin i ochrony życia poczętego.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję