Reklama

Wiadomości

z życia wzięte

Nasz synek jest żywy i cały

W połowie drogi między Krakowem a Nowym Sączem stoi dom państwa Kasińskich. To jeden z tych wielopokoleniowych domów, które coraz trudniej znaleźć w dzisiejszych czasach. W drzwiach wita mnie Asia, rozpromieniona blondynka. Gdyby nie stres przed wywiadem, śmiało można by stwierdzić, że jest najszczęśliwszą kobietą na świecie

Niedziela Ogólnopolska 3/2019, str. 46-47

[ TEMATY ]

wiara

świadectwo

Paweł Kostowski

Rodzice i lekarze walczyli o życie Jana

Rodzice i lekarze walczyli o życie Jana

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Mąż, Jakub, jest kucharzem. Występował w telewizji, praktykował we Francji. U siebie nie gotuje. – Nie przynosi pracy do domu – żartuje żona. Rówieśnicy. Znają się od dziecka. A nawet jeszcze wcześniej, bo już ich mamy się przyjaźniły, gdy były w ciąży. Kiedy kolega Asi w ostatniej chwili wykręcił się z towarzyszenia jej na studniówce, zaprosiła Kubę. 6 lat później wzięli ślub.

– Zawsze się nam marzyło mieć dużo dzieci, bo oboje pochodzimy z wielodzietnych rodzin – wspomina Asia. Na narodziny pierwszego synka czekali aż 7 lat. Krzesimir to dziecko wymodlone na Jasnej Górze. Małżonkowie byli już zdecydowani zgłosić się do procedury adopcyjnej, kiedy dowiedzieli się, że zostaną rodzicami. Potomek szczęśliwie przyszedł na świat, choć z drobnymi problemami i przez cesarskie cięcie. Rodzina żyła spokojnie w malowniczej okolicy. Świeżo upieczony tata zbudował skansenik wokół domu. Kasińscy mają tu kapliczkę ze św. Maksymilianem Kolbem, młyńskie koło i własne warzywa z ogródka.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Asia szybko zaszła w drugą ciążę. – Bardzo się cieszyliśmy, ale niestety szczęście nie trwało długo – nasza bohaterka rozpoczyna smutną część tej historii. Na pierwszej wizycie u pani ginekolog pada diagnoza, że zarodek umiejscowił się w bliźnie po cesarskim cięciu. Taka sytuacja zdarza się u ok. 1,5 promila kobiet, które urodziły przez cięcie. Na USG słychać bicie serca kilkutygodniowego dziecka, a pani doktor stwierdza, że ciążę koniecznie trzeba usunąć, bo zagraża życiu matki.

– Świat mi się załamał, wpadłam w rozpacz. Wyszłam z gabinetu zapłakana, roztrzęsiona. Byłam sama. Mąż w tym czasie został z synem w domu – mówi Asia. – Nie wiem, ile czasu płakałam, siedząc w samochodzie. Chyba długo, bo mąż zadzwonił i spytał, gdzie jestem.

Następnego dnia trafili do pierwszego szpitala. Potem do drugiego, większego – w Krakowie. Tutaj potwierdzono diagnozę: ciąża pozamaciczna, dziecko bez szans na przeżycie, zagraża matce. Jedyne „leczenie”, które zaproponowano w tej sytuacji, to aborcja. Młoda lekarka wyjaśniła, jak będzie wyglądał taki zabieg: „najpierw wysysamy zarodek przez taką rurkę, potem panią wyłyżeczkujemy”. Dziecko trafia do kosza jako odpad medyczny.

Reklama

Jeśli po wszystkim rodzice chcieliby zorganizować pogrzeb, zderzyliby się z bezduszną biurokratyczną machiną. Żeby wydać zwłoki, potrzebny jest akt zgonu. Jednak nie można go wypisać, jeśli nie zna się płci zmarłego. A 8. tydzień to za wcześnie na jej określenie. W związku z tym jedyne wyjście, jakie mają rodzice, to wyprosić pobranie tkanki ze szczątków dziecka i opłacić badania DNA.

– Trzy dni spędzone w szpitalu to były najgorsze dni w naszym życiu. Dla lekarzy to zwykły zabieg, rutyna, kolejny pacjent. Nikt nie wie, jaka to jest tragedia dla matki.

W takiej sytuacji, żeby aborcja mogła odbyć się zgodnie z prawem, wymagana jest pisemna prośba kobiety. – Nie mogłam tego podpisać, to był wyrok na moje dziecko – wspomina Asia. Jednocześnie wszyscy wokół przekonywali ją, że to jedyna słuszna decyzja. „Otchłań” i „ciemność” – to słowa, którymi najchętniej opisuje stan swojej duszy w tamtym czasie.

Zmiana następowała powoli. Najpierw do tej samej sali przyjęto siostrę zakonną. W końcu w najbliższym otoczeniu pojawiła się jakaś kobieta, z którą można było spokojnie porozmawiać. Siostra nie nakłaniała do podjęcia konkretnej decyzji, ale zapewniała, że Bóg nie odmówi swojemu dziecku żadnej prośby. Od tej pory Asia spędzała więcej czasu w szpitalnej kaplicy. Ulgę znajdowała w Prologu Ewangelii wg św. Jana. Słowa o „życiu, które było światłością”, o „człowieku, który pojawił się, żeby o niej zaświadczyć”, i o tych, „którzy jej nie przyjęli”, odnosiła do własnej sytuacji. Dzień przed planowaną aborcją wypisała się ze szpitala, żeby przemyśleć te sprawy w swoim domu, wśród najbliższych.

Reklama

Kuba i Asia zaczęli rozsyłać wszędzie prośby o modlitwę, opisali swoją sytuację. To właśnie z kościelnych kręgów dostali kontakt do prof. Bogdana Chazana. Ten stwierdził, że takie ciąże są możliwe do prowadzenia, i skierował młodych rodziców do swojego kolegi – dr. Antoniego Marcinka ze szpitala na ul. Siemiradzkiego w Krakowie. Okazało się, że w tym czasie prowadzono tam jeszcze trzy inne pacjentki z ciążą w bliźnie po cesarskim cięciu. Ta informacja dodała Asi nadziei. Razem z mężem zdecydowała, że spróbuje donosić tę ciążę.

Wkrótce się okazało, że kosmówka się przemieściła, co poprawiło rokowania dla dziecka. W kolejnych tygodniach rodzice dowiedzieli się, że to synek. Jego starszy brat coraz bardziej interesował się rosnącym brzuchem mamy. Wieczorami żegnał się z braciszkiem, a rano przytulał się na powitanie. Kolejne miesiące minęły spokojnie, choć z częstymi wizytami na Siemiradzkiego. Ostatni miesiąc ciąży Asia miała spędzić w szpitalu. Niestety, nie doczekała do tego momentu.

W 35. tygodniu ciąży dostała silnego krwotoku. Kuba, nie czekając na karetkę, zawiózł ją natychmiast do najbliższego szpitala. Tam kobieta od razu trafiła na stół operacyjny. – Nie zdążyłam nawet zdjąć pierścionków, kolczyków, od razu mnie usypiali – wspomina. Lekarze z wielkim zaangażowaniem próbowali ocalić zarówno dziecko, jak i matkę. Po ciężkiej operacji Asia obudziła się ze szwami w brzuchu. Jej synek, Jan, odpoczywał bezpieczny w inkubatorze. Zanim wrócili do domu, spędzili w szpitalu jeszcze 12 dni pod specjalną opieką. Chłopiec urodzony w 8. miesiącu, z masą 2 kg, szybko nadrobił wcześniactwo. Gdy miał 3,5 miesiąca, ważył już 5,5 kg.

– Nigdy nie byliśmy bardziej szczęśliwi. Nie zamieniłabym swojego życia z nikim. Jesteśmy bardzo wdzięczni Bogu, że podarował nam naszego synka – podsumowuje Asia. – Patrząc na syna, trzymając go, zawsze myślę, że jest tu z nami. A co by było, gdybyśmy nasze dziecko „usunęli”? A on jest, śmieje się, patrzy na nas. Jest – po prostu. Żywy, cały...

https://www.youtube.com/watch?v=RSbSP-0bbKg
Jeśli chcesz usłyszeć więcej podobnych historii, zapraszamy na kanał Provocatus.tv na YouTubie.
https://www.youtube.com/watch?v=SR9hcHu2IdQ&list=PL-_hXN0e6ZysG_qAj2gSjNQaz--SxqeaopI

2019-01-16 11:02

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Jest 2006 rok. Sandra dziękuje Matce Bożej za udany przeszczep

[ TEMATY ]

Matka Boża

świadectwo

Bożena Sztajner/Niedziela

Miniaturę srebrnych płuc składam Matce Bożej jako wotum za mój udany przeszczep obu płuc, jaki odbył się w Wiedniu 12 października 2006 roku.

Od urodzenia byłam nieuleczalnie chora na płuca. Długotrwałe szpitalne terapie mogły tylko spowolnić rozwój choroby, ale nie mogły jej zatrzymać. Nie było dla mnie ratunku. Chyba że operacja przeszczepu obu płuc wykonana za granicą. Ministerstwo Zdrowia nie zamierzało jednak partycypować w takim zabiegu i poświęcić na to choćby złotówkę z publicznych pieniędzy. Przeszczep więc wydawał się nieosiągalnym marzeniem: koszt operacji dla mojej rodziny był nieosiągalny, kwalifikacja do przeszczepu odległa, a kolejka oczekująca na dawcę niewyobrażalnie długa. Uratować mnie mógł tylko cud.

CZYTAJ DALEJ

Litania nie tylko na maj

Niedziela Ogólnopolska 19/2021, str. 14-15

[ TEMATY ]

litania

Karol Porwich/Niedziela

Jak powstały i skąd pochodzą wezwania Litanii Loretańskiej? Niektóre z nich wydają się bardzo tajemnicze: „Wieżo z kości słoniowej”, „Arko przymierza”, „Gwiazdo zaranna”…

Za nami już pierwsze dni maja – miesiąca poświęconego w szczególny sposób Dziewicy Maryi. To czas maryjnych nabożeństw, podczas których nie tylko w świątyniach, ale i przy kapliczkach lub przydrożnych figurach rozbrzmiewa Litania do Najświętszej Maryi Panny, popularnie nazywana Litanią Loretańską. Wielu z nas, także czytelników Niedzieli, pyta: jak powstały wezwania tej litanii? Jaka jest jej historia i co kryje się w niekiedy tajemniczo brzmiących określeniach, takich jak: „Domie złoty” czy „Wieżo z kości słoniowej”?

CZYTAJ DALEJ

Zmarła Zofia Czekalska "Sosenka", uczestniczka Powstania Warszawskiego

2024-05-14 19:24

[ TEMATY ]

Powstanie Warszawskie

Zofia Czekalska

Portret z wystawy w Muzeum Powstania Warszawskiego/autor zdjęcia: Agata Kowalska

Zofia Czekalska „Sosenka”

Zofia Czekalska „Sosenka”

Zofia Czekalska "Sosenka", powstańcza łączniczka w zgrupowaniu "Chrobry II", sanitariuszka, zmarła w wieku 100 lat. Informację o jej śmierci przekazał prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski. "Pani Zofio, +Sosenko+ - dziękujemy za wszystko. Warszawa zawsze będzie o pani pamiętać" - napisał.

"+Pani jest coraz młodsza!+ - mówiłem za każdym razem, kiedy się spotykaliśmy. I to nie była urzędowa uprzejmość. Bo tych pokładów energii i zapału, które miała zawsze w sobie, mógłby jej pozazdrościć każdy (ja z całą pewnością zazdrościłem). Bo za każdym razem zarażała uśmiechem, który praktycznie nigdy nie schodził z jej twarzy" - napisał na platformie X prezydent Warszawy.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję