Reklama

Wiadomości

Smoleńsk – Katyń 2010

Rok 2010. 10 kwietnia. 70. rocznica mordu katyńskiego. Na Cmentarzu Katyńskim zaplanowano uroczyste obchody rocznicowe z udziałem Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego. Kilka dni wcześniej w Katyniu był polski Premier. Do wspólnej wizyty Premiera i Prezydenta nie doszło. Katastrofa smoleńska zmieniła nie tylko program katyńskich uroczystości, ale również bieg historii

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Specjalnym pociągiem pojechałem do Katynia z Federacją Rodzin Katyńskich w przeddzień uroczystości, 9 kwietnia 2010 r. Wyjechałem z bratem. To była nasza pierwsza wizyta na grobie krewnego – ppor. Zbigniewa Cichobłazińskiego. Razem z nami jechali znajomi, którzy stracili w Katyniu ojca i dziadka, oficera Korpusu Ochrony Pogranicza. Wyjazd tak licznej grupy, w dużej części starszych ludzi, został zorganizowany przez Rząd RP, a dokładnie przez Radę Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Przewodniczącego Rady Andrzeja Przewoźnika widziałem na peronie tuż przed odjazdem pociągu. Przyszedł dopilnować, czy wszystko jest zapięte na ostatni guzik. Żegnał się też z tymi, których znał osobiście. Wśród pasażerów pociągu była jego córka. Trudno było przypuszczać, że odjeżdżający widzieli go wtedy ostatni raz. W przeddzień wyjazdu przy kolacji w hotelu w Warszawie, gdzie zakwaterowano członków Rodzin Katyńskich, poznałem prezesa Federacji Rodzin Katyńskich – Andrzeja Sariusza-Skąpskiego. Także jego córka jechała z nami do Katynia. On sam dostał zaproszenie na pokład samolotu.

Mroźny poranek w Smoleńsku

Pociąg odjeżdżał z dworca Warszawa Zachodnia. Miejsca wtedy niezbyt reprezentacyjnego jak na stolicę, ale tylko tam znajdował się odpowiednio długi peron, przy którym mógł się zmieścić pociąg do Smoleńska. Jechaliśmy całą noc. Na miejscu przywitał nas mroźny poranek. O piątej rano wschodzące słońce świeciło ostro na bezchmurnym niebie. Dworzec odnowiony i posprzątany. Milicja chroniła pociąg na całej długości peronu. W holu dworca miłe pracownice banku pomagały przyjezdnym z Polski poradzić sobie z rosyjskimi bankomatami. Na ścianach socrealistyczne freski, a na stelażach – darmowe gazety. Wziąłem jedną, w artykule o zbrodni katyńskiej przeczytałem, że „wszystko już zostało wyjaśnione i nie ma już czego w tej sprawie szukać, a poza tym jest jeszcze do wyjaśnienia kwestia jeńców sowieckich z 1920 roku”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Po kilku godzinach pod dworzec podjechały autobusy. Zajęły prawie cały parking. Kolumna kilkudziesięciu autokarów prowadzona przez milicyjne radiowozy ruszyła na północ. Niebo zdążyło się już zachmurzyć. Szybko wyjechaliśmy z centrum, mijaliśmy przedmieścia z drewnianymi domkami w ogródkach, by wjechać w gęsty sosnowy las. Kiedy ten się kończył, zobaczyliśmy linię kolejową biegnącą wzdłuż drogi, a przy niej niewielki parterowy domek. To stacja Gniezdowo, na której polscy oficerowie wysiadali z pociągu wprost do samochodów wiozących ich do katyńskiego lasu. Wtedy, w 1940 r., był to właściwie zagajnik, dzisiaj po obu stronach drogi rośnie wysoki, gęsty las. Autobusy ustawiły się na poboczu. Ciągnęły się daleko, ostanie ginęły we mgle, która stopniowo zasnuwała okolicę. Było zimno. Czekaliśmy w kolejce do kontroli bezpieczeństwa. Rosyjskie służby sprawdzały dokładnie wszystkie torby, plecaki, reklamówki. Wokoło ustawiono stalowe barierki. Było tylko jedno przejście. W końcu weszliśmy, najpierw na parking, gdzie można było dostać ciepłą herbatę, później na cmentarz. Przy wejściu mała izba pamięci urządzona przez Stowarzyszenie Memoriał – rosyjską organizację pozarządową, która bardzo wiele zrobiła w celu odkłamania w Rosji sprawy mordu katyńskiego. W izbie znajdują się przedmioty wykopane z grobów katyńskich podczas ostatniej ekshumacji. Obok zobaczyliśmy replikę wagonu, którym w Rosji Sowieckiej wożono więźniów, m.in. do Katynia. Rosjanie z Memoriału godni są najwyższego uznania. W Rosji takie działania do dziś wymagają odwagi.

Katyński las

Za ogrodzeniem polskiego cmentarza rozpościerał się las o dziwnie nierównym podłożu, nad którym wybudowano metalowe kładki. Przechadzali się po nich nieliczni przechodnie. To też jest cmentarz. Las katyński był bowiem miejscem kaźni wielu narodów Związku Sowieckiego. Rozstrzeliwano w nim ofiary wielkiej czystki w latach 30. ubiegłego wieku, czyniono to w czasie wojny, a nawet po niej. Teren jest dużo większy od polskiego cmentarza. Kładki służą temu, by nie chodzić po grobach, bo tam każda piędź ziemi to grób. Ziemia zapada się nierównomiernie w miejscu pochówków. Zamordowanych nikt nie ekshumował, nikt nie policzył, nie identyfikował i nie pochował, jak to miało miejsce z polskimi oficerami, których ciała z dołów śmierci przeniesiono do zbiorowych mogił obok ołtarza. Osobne groby mają generałowie. Rosjanie, chcąc nie chcąc, uczą się od Polaków szacunku do swoich pomordowanych. Uczą się o nich mówić, a niektórzy nawet myśleć. W 2010 r. jedynym sakralnym znakiem na tym terenie był ustawiony w centrum lasu duży prawosławny krzyż, przy którym zaraz po informacji o katastrofie polskiego samolotu z prezydentem i delegacją katyńską prawosławny ksiądz rozpoczął krótkie nabożeństwo za tych, którzy stracili w niej życie. Później przed wejściem na oba cmentarze, polski i rosyjski, przy drodze z Gniezdowa, wybudowano dużą cerkiew, która dominuje nad całym obszarem.

Reklama

Katastrofa

Uczestnicy uroczystości mieli na szyi identyfikatory różniące się kolorem smyczy. Po tym można było rozpoznać, kto przyjechał z Polski, a kto należy do miejscowej Polonii. Tych z Polonii było wielu. Oprócz identyfikatora uczestnicy otrzymali też repliki guzików z orzełkami z mundurów polskich oficerów zamordowanych w Katyniu. Niedaleko wejścia stał duży prawosławny krzyż. Ścieżka do Polskiego Cmentarza Wojennego prowadziła na prawo. Pojawili się polscy żołnierze z kompanii honorowej, którzy kierowali w stronę głównego ołtarza, gdzie miała zostać odprawiona Msza św. z udziałem Prezydenta RP. W pewnym momencie zobaczyłem dziennikarzy biegnących w stronę bramy. Pomyślałem, że właśnie przyjechała polska delegacja, która miała przylecieć samolotem. Po chwili zorientowałem się jednak, że to nie delegacja, tylko poruszenie spowodowane jakąś wiadomością. „Pewnie się spóźnią – pomyślałem. – Z samolotami tak bywa, nawet rządowymi. Trzeba będzie czekać w tym zimnie i wilgoci nie wiadomo jak długo”. Informacja rozchodzi się wśród zebranych lotem błyskawicy. Poczułem, że stało się coś poważnego. W wozie transmisyjnym Telewizji Polskiej usłyszałem rozmowy o katastrofie. Zrozumiałem, że samolot z polską delegacją rozbił się przy lądowaniu na lotnisku w Smoleńsku. Stojący obok mężczyzna pobladł gwałtownie. Wyszeptał, że jest dziennikarzem, miał być w tym samolocie, jednak ze względu na brak miejsc poleciał wcześniej jakiem. Niektórzy twierdzili, że ktoś przeżył. Coś mi jednak mówiło, że z takich katastrof raczej nikt nie uchodzi z życiem. Okazało się, że to prawda.

Reklama

Na początku było kłamstwo

Z głośnika słychać było głos Jana Pospieszalskiego, dziennikarza obsługującego uroczystość. Mówił o katastrofie. Msza św. odbędzie się z opóźnieniem. Rozpoczął modlitwę różańcową. Obecni na cmentarzu nie wiedzieli, co ze sobą zrobić. Większość modliła się przy tabliczkach z nazwiskami bliskich, którzy w Katyniu zakończyli swoją ziemską wędrówkę z kulą w potylicy. Ja także odnajduję tabliczkę z nazwiskiem ppor. Zbigniewa Cichobłazińskiego, w cywilu kolejarza, dyżurnego ruchu na stacji PKP. W szczelinę między stalowymi tabliczkami z nazwiskami pomordowanych obok nazwiska wujka wkładam różaniec.

Na twarzach ludzi widać powagę, skupienie, ale i niedowierzanie. Wielu dowiedziało się o katastrofie z SMS-ów i telefonów odebranych z Polski. Przyjechaliśmy, żeby uczcić tych, których zamordowano 70 lat temu, a tu kolejne ofiary. Zginęli w tak niewyobrażalny sposób. Prezydent z Pierwszą Damą, politycy ze wszystkich partii, znani ludzie z różnych dziedzin życia: legenda Solidarności Anna Walentynowicz, ostatni Prezydent RP na Uchodźstwie Ryszard Kaczorowski, duchowni, rektorzy, generałowie... 96 osób. Trudno w to uwierzyć, przecież rządowe samoloty się nie rozbijają. Zgodnie z pierwszą informacją, która pojawiła się w sprawie katastrofy, samolot podchodził do lądowania kilka razy. Szybko okazało się, że to nieprawda. Podobno informację tę podał gubernator obwodu smoleńskiego. Trudno oprzeć się wrażeniu, że w sprawie katastrofy smoleńskiej na początku było kłamstwo.

Reklama

Puste krzesła

Niebawem głos dzwonu wydobywający się spod ziemi – tak zaprojektowano ołtarz na polskim cmentarzu wojskowym – ogłosił rozpoczęcie Mszy św. w intencji zamordowanych oficerów i ofiar katastrofy prezydenckiego samolotu. Kilka pierwszych rzędów krzeseł dla polskiej delegacji pozostało pustych. Nikt ich nie zajął. Widać było, jak dotkliwa jest to strata.

Uroczystości katyńskie zakończyły się zaraz po Mszy św. Wszystko, co zaplanowano później, zostało odwołane. Polscy żołnierze i harcerze grzecznie zachęcali wszystkich do zajmowania miejsc w autobusach. Zawieziono nas do kasyna oficerskiego w Smoleńsku, gdzie czekał na nas obiad. Chwilę później kawalkada autobusów ruszyła w kierunku dworca. Pociąg odjechał znacznie wcześniej, niż zaplanowano w programie. Nad ranem od polskiej granicy towarzyszyli nam psycholodzy z policji.

Oczekiwanie na prawdę

Po powrocie do Polski zastaje nas atmosfera przygnębienia i niedowierzania. Telewizja pokazuje wizytę polskiego premiera w miejscu katastrofy, który w „serdecznym” uścisku przyjmuje kondolencje premiera Rosji. Zaczyna się oczekiwanie na prawdę o tym, co się stało na smoleńskim lotnisku 10 kwietnia 2010 r.

Tydzień później byłem na służbowej delegacji w Warszawie. Udałem się pod Pałac Prezydencki. Spod Dworca Centralnego odchodziły w tym kierunku specjalne autobusy ZTM. Na Krakowskim Przedmieściu zastałem tłum ludzi stojących w zadumie przed ustawionym przez harcerzy krzyżem. Wokół panowała cisza. W stronę Placu Zamkowego ciągnęła się kolejka tych, którzy chcieli oddać hołd Prezydentowi RP i Pierwszej Damie. Trumny z ich ciałami zostały bowiem wystawione w Pałacu Prezydenckim. Harcerze odbierali od ludzi znicze i stawiali je pod krzyżem. Cisza sprzed pałacu jest nie do zapomnienia...

Autor dziękuje Stowarzyszeniu Rodzina Katyńska w Częstochowie, dzięki któremu mógł uczestniczyć w uroczystościach na Polskim Cmentarzu Wojennym w Katyniu 10 kwietnia 2010 r. Szczególne wyrazy wdzięczności kieruje do Pani Prezes Anny Bieleckiej.

2016-04-06 08:37

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Rodziny smoleńskie odzyskują nadzieję

[ TEMATY ]

Smoleńsk

Artur Stelmasiak

Modlitwa za ojczyznę, za ofiary tragedii pod Smoleńskiem oraz wyjaśnienie przyczyn katastrofy - to tylko niektóre z intencji Mszy św. z udziałem rodzin, które straciły najbliższych 10 kwietnia 2010 roku.

Noworoczne spotkanie rodzin smoleńskich rozpoczęło się od Mszy św. w warszawskim kościele św. Klemensa. - Cieszę się z obecności rodzin tych osób, których stratę odczuli wszyscy Polacy - mówił o. Waldemar Gonczaruk, redemptorysta, który od wielu lat towarzyszy duchowo rodzinom ofiar katastrofy smoleńskiej. - Choć po tylu latach wciąż nie wiemy jak zginęli wasi bliscy, to jednak wiemy, że nie możemy o nich zapomnieć.

CZYTAJ DALEJ

Papież Franciszek zatwierdził kult Gwidona z Montpellier, założyciela Zakonu Ducha Świętego

2024-05-19 10:38

[ TEMATY ]

papież Franciszek

Grzegorz Gałązka

Specjalny list apostolski “Fide incensus” (“Zapalony wiarą”) wydany został dzisiaj z osobistej inicjatywy („motu proprio”) papieża. Na mocy listu apostolskiego Gwidon z Montpellier został wpisany do katalogu błogosławionych, a jego wspomnienie liturgiczne będzie obchodzone 7 lutego jako obowiązkowe w Zgromadzeniu i wspólnotach inspirowanych jego charyzmatem.

“Dzisiejszy dzień dla naszego Zgromadzenia jest jednym z najważniejszych wydarzeń w 800-letniej historii Zakonu Ducha Świętego. Spełniły się oczekiwania i starania Zgromadzeń Zakonnych pochodzących od Ojca Gwidona z Montpellier o potwierdzenie mocą Kościoła Jego kultu” - powiedziała matka Kazimiera Gołębiowska, przełożona generalna Zgromadzenia Sióstr Kanoniczek Ducha Świętego de Saxia. “Cieszymy się z tak wielkiej łaski jaka nas spotkała, iż Ojciec Gwidon został wpisany do katalogu Błogosławionych Kościoła. Wyrażamy wielką wdzięczność Ojcu Świętemu Franciszkowi, Dykasterii ds Kultu Bożego i Sakramentów i wszystkim, którzy wspierali nas na drodze starań o nadanie naszemu Założycielowi tytułu Błogosławionego” - dodała matka generalna.

CZYTAJ DALEJ

Potrzebujemy światła i odwagi Ducha Świętego

2024-05-19 16:47

Tomasz Lewandowski

Podpisanie dekretu otwierającego II Synod Archidiecezji Wrocławskiej.

Podpisanie dekretu otwierającego II Synod Archidiecezji Wrocławskiej.

Po podpisaniu przez abp. Józefa Kupnego, metropolity wrocławskiego, dokumentów rozpoczynających II Synod Archidiecezji Wrocławskiej rozpoczęła się Eucharystia.

W katedrze wrocławskiej zgromadziło się ponad 1000 wiernych Archidiecezji Wrocławskiej. Słowo wprowadzenia do Liturgii wypowiedział ks. Paweł Cembrowicz. proboszcz katedry: - Doświadczenie mocy Ducha Świętego stało się także naszym udziałem w ramach długich miesięcy przygotowań synodalnych. Świadczą o tym wasze sprawozdania, w których odkrywamy podobieństwo do Kościoła pierwszych chrześcijan, Kościoła wzajemnej miłości i jedności, wychodzącego do tych, co nie znają Jezusa Chrystusa - są to słowa abp Kupnego w liście na rozpoczynający się synod - mówił ks. Cembrowicz, dodając: - Jesteśmy pielgrzymami nadziei, jesteśmy zaproszeni i wezwani przez Ducha Świętego, w Kościele Chrystusowym, aby idąc wspólną drogą podejmować duchową i religijną formację, aby być przygotowanymi do misji, do której wzywa nas Ojciec Niebieski. Towarzyszy nam Maryja w słowach: “Uczyńcie wszystko, co powie nam Syn”.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję